Szalone nożyczki

Autor

Szalone nożyczki

Autor

Akcja spektaklu rozgrywa się w salonie fryzjerskim „Szalone nożyczki”. To królestwo mistrza nożyczek i grzebienia Tonia Wziętego. Wynajmuje on lokal od Izabeli Richter – mistrzyni fortepianu. Momentem zwrotnym akcji jest mord, którego ofiarą pada Izabela Richter. Zwłoki zostają znalezione w mieszkaniu pianistki, mieszczącym się nad salonem fryzjerskim. Podejrzenie pada na Toniego, personel zakładu i przebywających w nim klientów. Okazuje się, że w tej grupie są dwaj policjanci, którzy natychmiast podejmują śledztwo. Jaki będzie jego wynik? Kto zabił? O tym zdecyduje… publiczność!

„Szalone nożyczki” to spektakl oparty na interakcji pomiędzy sceną a widownią, pomiędzy aktorami, a publicznością, która słuchając zeznań podejrzanych osób i analizując przebieg akcji, ustala końcowy werdykt. Pyszna zabawa dla każdego – bo kto choć raz w życiu nie bawił się w detektywa?

„Szalone nożyczki” to także świetnie skrojone postaci i popisowe aktorstwo.

Realizatorzy:

Asystent reżysera

Recenzje

„Wydarzenia rekonstruują przesłuchiwani bohaterowie, rekonstruują widzowie. Jeśli pierwsi plączą się w zeznaniach, drudzy ich poprawią. - Wyszedłem tymi drzwiami... - mówi aktor. Sala: - Nieee, tamtymi!



Owa rekonstrukcja zdarzeń w wykonaniu widzów oraz ich obserwowanie są w białostockich "Szalonych nożyczkach" najciekawsze. Interakcja: widz - aktor tworzy właściwie drugi, zupełnie poboczny spektakl. Jego finał za każdym razem może być inny - to zależy od widzów, którzy na koniec sami typują mordercę. Aktorzy w związku z tym musieli przygotować aż cztery zakończenia."



Monika Żmijewska, "Pikantne opowieści dziwnej treści", Gazeta Wyborcza Białystok, 15 maja 2007 r.



 



„Najtrudniejszą rzeczą dla aktorów była konieczność improwizacji. Nie wiedzieli, jakie pytania padną ze strony publiczności. Wywiązali się świetnie: - Musieliśmy grać z dużym obowiązkiem i dyscypliną. Na próbach uczyliśmy się możliwych reakcji publiczności. Ideałem byłoby, żeby widzowie zadawali pytania przewidziane w scenariuszu, ale to byłoby nudne - powiedział po premierze Krzysztof Ławniczak.”



Urszula Krutul, "Inspektorzy na widowni", Gazeta Współczesna, 14 maja 2007 r.