Testament

Testament

Poeta i pieśniarz wyrusza w swą „ostatnią podróż”, której cel jest niepewny. Na swej drodze spotyka Szemkela – siódmego anioła. Co może wyniknąć ze zderzenia posągowego Arijona z nieco złośliwym przemytnikiem dusz? Czy testament poety i jego twórczość jest wystarczającą przepustką do lepszego świata? Na rozdrożu myśli, wspomnień i decyzji Szemkel przedstawi obraz milczącego już twórcy i nada dalszy kierunek jego tułaczce. Scenariusz spektaklu wywiedziony jest z wierszy Zbigniewa Herberta.

Recenzje:

Niełatwo przez godzinę omówić poezje Herberta i skupić na sobie uwagę gimnazjalistów. W Teatrze Dramatycznym anioł Szemkel radzi sobie z tym całkiem nieźle”. (…) Tyszkiewicz, ubrany w płaszcz i kapelusz, przeskakuje z jednego wcielenia w drugie: raz jest aniołem „czarnym i nerwowym”, raz grupą aniołów wyśmiewających niedoskonałość kumpla. Wiersz zazębia się o wiersz, jedna historia o drugą, główny bohater skacze z jednej epoki do drugiej, a jednak widz ma wrażenie, że na to wszystko patrzy ten, od którego cały spektakl się zaczyna – czyli Szemkel-Przemytnik Dusz. Jego mądra wyrozumiała obecność jest wyraźna – czy to w chwili, gdy mowa o bohaterze sprzed tysiącleci: Arijonie – helleńskim Caruso, czy o epoce całkiem niedawnej, w której prym wiedli propagandowi krzykacze spod znaku Gomułki”.
Monika Żmijewska, Gazeta Wyborcza

Dwa dni temu odbyła się premiera monodramu „Testament” w Teatrze Dramatycznym. To najlepsza rola Marka Tyszkiewicza od wielu lat, ale też świetna propozycja edukacyjna
Siedział długo na widowni. Czekał, aż wszyscy zajmą swoje miejsca, miał na sobie długi, jesienny płaszcz i kapelusz. Wyglądał jak jeden z tych na wpół obłąkanych osobników, których czasem mijamy na ulicy. Którzy powtarzają coś półgłosem, ni to do nas, ni to do siebie. A potem w najmniej oczekiwanym momencie sobie o nich przypominamy.
Siódmy anioł
Taki osobnik to Szemkel, czyli siódmy anioł. Nie ma nic wspólnego ze złocistym Gabrielem czy Rafaelem, który stroi niebiańskie harfy, a już na pewno daleko mu do Azraela, który jest kierowcą planet.
Szemkel jest czarny i nerwowy – niedoskonały. Jego wyjątkowość polega na tym, że był kiedyś karany za przemyt grzeszników. Może więc ma więcej wspólnego z ludźmi, niż nam się wydaje. Może jest bardziej jednym z nas, bo jest wyrozumiały. Może nie bez przyczyny siedzi z nami na widowni.
Gdy zacznie się przedstawienie, to wejdzie na scenę i przedstawi się jako właściciel wyleniałej aureoli. W takiego nerwowego anioła wciela się w monodramie „Testament” Marek Tyszkiewicz.
Anioł przemówił wierszem
Szemkel mówi o problemach aniołów, rozprawia się z życiem i śmiercią, za każdym razem używając poezji Zbigniewa Herberta.
I wtedy zapomina się o tym, że ma się przed sobą anioła i ma się wrażenie, że oto spotkaliśmy poetę.
To niesamowite doświadczenie, które nie tyle przywołuje na myśl wspomnienia ze szkolnych lekcji polskiego, a raczej otwiera przed nami nowe znaczenia wierszy, z którymi się kiedyś zetknęliśmy.
Pomysł z poetyckim językiem wydaje się genialny, bo przecież „poeta śpiewając, wierzy głęboko, że przyspiesza wschód słońca” {fragment z utworu Zbigniewa Herberta „Przypowieść”. Wiersze mają magię, która w rozważaniach o życiu i śmierci okazała się być bardzo potrzebna.
Przedstawienie jest realizowane w ramach programu edukacyjnego (dlatego właśnie jego premiera miała miejsce w poniedziałek, żeby zachęcać młodzież do odwiedzania teatru również w dzień powszedni) i jest bardzo zgrabnym montażem wierszy Zbigniewa Herberta.
To nie jest łatwa poezja o kwiatkach i ptaszkach, jednak naładowane filozofią wersy stają się zaskakująco czytelne w ustach Marka Tyszkiewicza. Ogląda się go rewelacyjnie. Przede wszystkim ze względu na różnorodność interpretacji.
Co poeta miał na myśli?
Wszystkie pomysły na interpretację są ciekawe, sugestywne i plastyczne, a całe przedstawienie sprawi, że nawet najbardziej oporni na wiedzę uczniowie nie będą mieli problemu z odpowiedzeniem sobie na pytanie: „co poeta miał na myśli?”. Nawet ci, którzy nie lubią wierszy, mogą się poczuć mile zaskoczeni.
To oczywiście też wielka zasługa reżysera, Jacka Malinowskiego, który te pomysły aktorowi podpowiedział (i chwała Tyszkiewiczowi, że mu zaufał).
Przedstawienie jest mocno edukacyjne i przeznaczone do szkól, ale spodoba się każdemu, kto jest wrażliwy na poezję (nie tylko Herberta).
Urszula Komsta Kurier Poranny nr 218/17.09.08

  • Scena: mała
  • Premiera: 15 września 2008
  • Reżyser: Jacek Malinowski
  • Scenografia: Halina Zalewska-Słobodzianek
  • Muzyka: Michał Górczyński

          Obsada

  • Marek Tyszkiewicz – Szemkel